sobota, 31 marca 2012

Światło obrazu / La chambre claire


          A jednak, jak mi się zdaje, to nie za pośrednictwem Malarstwa Fotografia styka się ze sztuką, ale poprzez Teatr.
(...) 
Ale jeśli Zdjęcie zdaje mi się bliższe Teatru, to ze względu na szczególnego pośrednika (być może tylko ja to zauważyłem): Śmierć. Znamy pierwotny związek teatru i kultu Zmarłych: pierwsi aktorzy wyróżniali się ze zbiorowości grając role Zmarłych. Ucharakteryzować się, pomalować, znaczyło to określić się jako ciało jednocześnie żywe i martwe.

R. Barthes, Światło obrazu,  przeł. J. Trznadel, KR, Warszawa 1996, s. 54-55.


          Fotografia może znaczyć (osiągać ogólnie) tylko przez przybranie maski. Tego właśnie słowa używa Calvino, aby określić to, co przemienia twarz w wytwór społeczeństwa i jego historii.
Tamże, s. 60.

          W gruncie rzeczy Fotografia jest czynnikiem wywrotowym, ale nie wtedy gdy przeraża, porusza czy nawet piętnuje, ale gdy daje zbyt dużo do myślenia.
Tamże, s. 67.

           Każdy jest zawsze tylko kopią kopii, realnej lub psychicznej (mogę tylko powiedzieć, że na pewnych zdjęciach mogę siebie znieść, na innych nie, w zależności od tego, czy znajduję siebie podobnym do obrazu, jaki chciałbym, aby był mną.
Tamże, s. 173.






    

poniedziałek, 26 marca 2012

Schulz do Witkacego

  
          Sklepy cynamonowe dają pewną receptę na rzeczywistość, statuują pewien specjalny rodzaj substancji. Substancja tamtejszej rzeczywistości jest w stanie nieustannej fermentacji, kiełkowania, utajonego życia. Nie ma przedmiotów martwych, twardych, ograniczonych. Wszystko dyfunduje poza swoje granice, trwa tylko na chwilę w pewnym kształcie, ażeby go przy pierwszej sposobności opuścić. W zwyczajach i sposobach bycia tej rzeczywistości przejawia się pewnego rodzaju zasada – panmaskarady. Rzeczywistość przybiera pewne kształty tylko dla pozoru, dla żartu, dla zabawy. Ktoś jest człowiekiem, a ktoś karakonem, ale ten kształt nie sięga istoty, jest tylko rolą na chwilę przyjętą, tylko naskórkiem, który za chwilę zostanie zrzucony. Statuowany jest tu pewien skrajny monizm substancji, dla której poszczególne przedmioty są jedynie maskami. Życie substancji polega na zużywaniu niezmiernej ilości masek. Ta wędrówka form jest istotą życia. Dlatego z substancji tej emanuje aura jakiejś panironii. Obecna tam jest nieustannie atmosfera kulis, tylnej strony sceny, gdzie aktorzy po zrzuceniu kostiumów zaśmiewają się z patosu swych ról. W samym fakcie istnienia poszczególnego zawarta jest ironia, nabieranie, język po błazeńsku wystawiony. (Tu jest, zdaje mi się, pewien punkt styczny między Sklepami a światem Twych kompozycyj malarskich i scenicznych).

Z listu Brunona Schulza do St. I. Witkiewicz, [w:] B. Schulz, Księga listów, opracował J. Ficowski, WL. Kraków 1975, s. 64






środa, 14 marca 2012

z listów Witkacego

  
           Chcę narysować Panią najmniej 30 razy. Mam nienasycone pragnienie Pani twarzy.

Danek-Wojnowska B., Listy Stanistawa Ignacego Witkiewicza do Heleny Czerwijowskiej, [w:] „Twórczość“, Nr 9, wrzesień 1971, s. 31.

   

niedziela, 4 marca 2012

Trans-Atlantyk

     
          Ciemny las! Puszcza rozległa, wiekowa! Lesisty obszar! O Boże Miłosierny, o Chryste Dobrotliwy, Sprawiedliwy, o Matko Najświętsza, a ja tyż idę, idę i tak Idę, a Chód mój na drodze życia mojego, w znoju ciężkim moim, pod Górę, w gąszczu moim. Idę tedy i idę, Idę, a tam, u Celu mojego, inie wiem co Zrobię, a Coś Zrobić muszę. O, po cóż ja Idę? Ale Idę, Idę, bo inni tyż Idą i tak to my wzajem siebie jak owce, cielęta, na ten Pojedynek prowadziemy i próżne plany, próżne zamysły i postanowienia, gdy człowiek ludźmi przymuszony, w ludziach jak w ciemnym zagubiony Lesie. Otóż to Idziesz, ale Błądzisz, i postanawiasz co, planujesz, ale Błądzisz i niby tam wedle woli swej układasz, ale Błądzisz, Błądzisz i mówisz, robisz, ale w Lesie, w Nocy, błądzisz, błądzisz...

W. Gombrowicz, Trans-Atlantyk, WL, Kraków, 1986.