wtorek, 22 października 2013

Katedra Marii Panny w Paryżu / Notre-Dame de Paris

         
          Gringoire, praktyczny filozof paryskich ulic, spostrzegł już dawno, że nic tak nie sprzyja marzeniu jak wędrówka śladami ładnej kobiety, kiedy człowiek nie wie, dokąd ona idzie. W tym dobrowolnym wyrzeczeniu się swojej wolnej woli, w tej zachciance, która się innej zachciance - nic o tym nie wiedzącej - podporządkowuje, jest i kapryśna niezależność, i ślepe posłuszeństwo, coś pośredniego między niewolnictwem a swobodą, i to się właśnie Gringoire'owi podobało; będąc bowiem duchem z natury niejednolitym, chwiejnym, złożonym, łączył on w sobie wszelkie krańcowości i żył zawieszony nieustannie pomiędzy wszelakimi ludzkimi skłonnościami, które się wzajemnie unicestwiały. Chętnie sam siebie porównywał do przyciąganego w dwie przeciwne strony przez dwa magnetyczne głazy grobu Mahometa, który wiecznie waha się między górą i dołem, między sklepieniem a posadzką, między wniebowstąpieniem a upadkiem, między zenitem a nadirem.
V. Hugo, Katedra Marii Panny w Paryżu, przeł. H. Szumańska-Gross, Biblioteka gazety Wyborczej, 2005, s. 77.

   

          Gringoire, philosophe pratique des rues de Paris, avait remarqué que rien n'est propice à la rêverie comme de suivre une jolie femme sans savoir où elle va. Il y a dans cette abdication volontaire de son libre arbitre, dans cette fantaisie qui se soumet à une autre fantaisie, laquelle ne s'en doute pas, un mélange d'indépendance fantasque et d'obéissance aveugle, je ne sais quoi d'intermédiaire entre l'esclavage et la liberté qui plaisait à Gringoire, esprit essentiellement mixte, indécis et complexe, tenant le bout de tous les extrêmes, incessamment suspendu entre toutes les propensions humaines, et les neutralisant l'une par l'autre. Il se comparait lui-même volontiers au tombeau de Mahomet, attiré en sens inverse par deux pierres d'aimant, et qui hésite éternellement entre le haut et le bas, entre la voûte et le pavé, entre la chute et l'ascension, entre le zénith et le nadir.

wtorek, 15 października 2013

Między wariatami


         Siedzi to we mnie od lat, od komuny, to poczucie, że przekraczając granicę, doświadczam wolności, jestem wolny, przekraczam światy, mogę wszystko i wszystko może się zdarzyć.
          To była najfajniejsza jazda od 1994 roku. Wtedy leżałem na górze worków bawełny przypiętych do mocno zdezelowanej ciężarówki i jechałem przez dramatycznie piękne, spalone słońcem góry północnej Etiopii. Teraz była zima 2013 roku, trzaskający mróz w Beskidzie Żywieckim, a my z kolega Grzesiem wyliśmy z uciechy, trzymając się kurczowo zawieszonej przed kabiną gigantycznej łyżki koparki, na której siedzieliśmy zmarzniętymi tyłkami i gnaliśmy jak opętani zaśnieżoną leśną drogą do granicy słowackiej w stronę Korbielowa.
M. Meller, Między wariatami. Opowieści terenowo-przygodowe, Wielka Litera, Warszawa 2013, s. 253.




   

środa, 9 października 2013

Demonion czyli Przemienienie


          Ksiądz etyk na prowadzonych przez siebie ćwiczeniach przedstawiał tematy referatów, zgłoszenia były dobrowolne. Przodowały w tym nasze koleżanki, które starały się zdobyć ową sekretną kwalifikację moralną, którą posiadał ksiądz etyk. Tematy wystąpień dotyczyły głównie aborcji, eutanazji, polemiki z etykami marksistowskimi oraz słuszności i uniwersalności normy personalistycznej. Nasze koleżanki nie miały w sobie owej tajemnej grzeszności, która czyni kobietę pociągającą. Brakowało im ogrodu rozkoszy, świadomości własnego ciała i erotyki, namiętności, którą Eurypides w swoich tragediach nazywał thymos. Były po prostu ancillae ethicae. Mówiły z pasją, namiętnością godną niejednego wiejskiego kaznodziei czy męskiego męczennika.
G. Woźniak, Demonion czyli Przemienienie, "Lampa" nr. 7/2008 s. 47.