wtorek, 10 stycznia 2012

Dziennik geniusza / Journal d'un génie

  
          Od czasów Rewolucji Francuskiej rozpowszechnia się biedna, bzdurna i podzielana przez wszystkich opinia, że geniusze (pomijając ich dorobek twórczy) są istotami ludzkimi pod każdym względem przypominającymi (w większym lub mniejszym stopniu) zwykłych śmiertelników. Jest to opinia fałszywa. Jeżeli zaś jest fałszywa w odniesieniu do mnie, geniusza o najbogatszym w dzisiejszych czasach życiu duchowym, najprawdziwszego geniusza współczesności, jest ona tym bardziej fałszywa w odniesieniu do geniuszy, którzy ucieleśniali szczytowe osiągnięcia Renesansu, jak na przykład Rafael — geniusz otoczony niemal aureolą boskości.
          Ta oto książka udowodni, że życie codzienne geniusza, jego sen, trawienie, ekstazy, paznokcie, przeziębienia, krew, jego życie i śmierć zasadniczo różnią go od całej reszty ludzkości. Ta jedyna w swoim rodzaju książka jest zatem pierwszym dziennikiem napisanym przez geniusza. Co więcej — przez jedynego geniusza, który miał niepowtarzalną szansę poślubić genialną Galę, jedyną mitologiczną niewiastę naszych czasów.

S. Dalí, Dziennik geniusza, przeł. J. Kortas, L&L, Gdańsk 2002, s. 11.



  

3 komentarze:

  1. Cytat z mojej najważniejszej książki, przeczytałem ją jak miałem 14-15 lat. Jeden egzemplarz nawet podarowałem przyjacielowi, ale chyba jej nie przeczytał, nie musiał. Fragment dotyczy oczywiście mitologicznej kobiety, sama sytuacja także ma coś z mitologii:

    "Mieszkałem u Dalego, mniej więcej kilometr od Cadaqués, reszta mieszkała w hotelu w Cadaqués. Dali powiedział z ożywieniem: "Przyjechała wspaniała kobieta". Wieczorem idziemy razem napić się czegoś, po czym oni postanawiają oprowadzić nas pieszo aż do domu Dalego. Po drodze rozmawiamy o tym i owym, i oto mówię - a Gala szła obok mnie - że dla mnie najbardziej odpychającą rzeczą u kobiet są szeroko rozstawione uda.
    Nazajutrz idziemy się kąpać - i widzę, że rozstawienie ud Gali odpowiada dokładnie takiemu, jakiego, jak powiedziałem, nie cierpię.
    Stosunek Dalego do mnie zmienił się z dnia na dzień nie do poznania. Wszelka harmonia myśli między nami zniknęła, do tego stopnia, że zrezygnowałem ze wspólnej pracy nad scenariuszem "Złotego wieku". Mówił tylko o Gali, powtarzając wszystko co mu powiedziała. Nastąpiło całkowite przeobrażenie.
    Eluard i Belgowie po kilku dniach wyjechali, a Gala z córeczką Cécile została. Pewnego dnia popłynęliśmy barką z żoną rybaka, Lidią, na piknik wśród skał. Powiedziałem Dalemu, pokazując mu zakątek krajobrazu, że przypomina mi to Sorollę, dość przeciętnego malarza z Walencji. Dali rozwścieczony krzyknął: - Jak możesz mówić podobne kretyństwa o tak pięknych skałach!
    Wtrąciła się Gala, przyznając mu rację. Źle się to zaczynało.
    Pod koniec pikniku, kiedy już dużo wypiliśmy, Gala znowu mnie zaatakowała, nie wiem już w związku z czym. Zerwałem się, chwyciłem ją, rzuciłem na ziemię i obiema dłońmi ścisnąłem za szyję.
    Mała Cécile i żona rybaka uciekły przerażone na skały. Dali błagał mnie na kolanach, bym oszczędził Galę. Mimo całej wściekłości panowałem jednak nad sobą. Wiedziałem, że jej nie zabiję. Chciałem tylko zobaczyć koniuszek jej języka między zębami.
    W końcu puściłem ją. Dwa dni później wyjechała."

    Jeśli nie czytałaś (ale czy to możliwe??) to polecam całą książkę, nie tylko ten fragment. Pysznie opisuje w niej swoje trzy zamiłowania (tak znowu trzy!) do alkoholu, cygar i broni palnej. Wiem, że dwa pierwsze są w obrębie twoich zainteresowań. Pamiętam cię smakującą w cygaretce o czekoladowym aromacie, o winie już tu wspominałaś, a broń palna... to pewnie przed tobą.

    Pozdrawiam w nowym roku

    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. cytuję tylko książki, które przeczytałam. Całość mnie bawiła. To maniakalne oddanie Dalego i ta jego (nie)sztuczna sztuczność w stosunku do Gali. uwielbiam te fragmenty, kiedy o niej pisze. Wtedy na moment pozostawia swą wszechobecną pychę, chociaż jego adoracja swej rosyjskiej wybranki czyni go przecież jeszcze pyszniejszym!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, wiem jakie książki cytujesz i zdaje się, że znowu doszło do lekkiego nie dopowiedzenia. Zachęcałem do przeczytania cytowanej prze zemnie książki. I jak zwykle nie podałem jej tytułu ani autora. Na pewno ją czytałaś, można się z niej dowiedzieć czym jest chuleria, które włada hiszpańskimi mężczyznami, oczywiście autor nie omieszka przytoczyć anegdoty jak sam był pod jego wpływem.

    Zresztą miałaś okazje przeczytać jaki przemożny wpływ na długoletnich przyjaciół mogą mieć źle (?) ukształtowane uda. Muszę przyznać, że nie mogę sobie tych ud wyobrazić. A ty?

    Przyznam się, że podałem ten wcześniejszy cytat, żeby pokazać rewers tego uwielbienia. Ale muszę przyznać, że sama adoracja, pogrążenie się w niej ma w sobie coś niebezpiecznego, można się w niej zatracić i zapomnieć o jej obiekcie.

    Aby nie być tak strasznie goło słownym dodam jeszcze jeden cytat o znajomości z inną znaną osobą. Spotkanie z nią była tak charakterystyczne, że nawet data jego została zapamiętana i odnotowana: "Słabo znałem Antonina Artauda. Spotkałem go dwa lub trzy razy. Pamiętam dobrze, że widziałem go 6 lutego 1934 roku w metrze. Stał w kolejce po bilet, ja stanąłem tuż za nim. Mówił do siebie, wymachując rękami. Nie chciałem mu przeszkadzać." Piękny zbieg okoliczności!

    S.

    OdpowiedzUsuń

un blog se alimenta de tus comentarios. Haz uno! :)