niedziela, 17 listopada 2013

lata sześćdziesiąte / the sixties


          W każdym razie Anglia w latach pięćdziesiątych nie sprzyjała cielesnym rozkoszom nawet ze względów praktycznych. Domy nie miały centralnego ogrzewania, były zimne i wilgotne, łazienki - ponure i lodowate, z wyziębionym, spękanym linoleum i niepewnymi bojlerami, skąd wśród brzęków i zgrzytów spływał cienki strumyczek gorącej wody, która w jednej chwili, gdy wanna wypełniona była ledwie do kostek, potrafiła zmienić się w zimną, jeśli nie zapłaciło się akurat rachunku za gaz. O spa i innych atrakcjach nikt jeszcze nie marzył. Zmysłowe przyjemności, jakich doznaje się w dzisiejszych łazienkach - gdzie w kłębach aromatycznej pary można należycie dopieścić ciało, rozluźnić mięśnie i nawilżyć skórę w oczekiwaniu na noc rozkoszy, samotną bądź w czyimś towarzystwie - były przyszłością tak odległą, że nikomu się o nich nawet nie śniło. W nieszczelnej umywalni z roku 1957 człowiek szczotkował zęby, mył twarz, zrzucał ubranie, wskakiwał w piżamę lub koszulę nocną i najszybciej, jak mógł, nurkował do łóżka. Pod puchową kołdrę. Z termoforem. Jeszcze w połowie lat sześćdziesiątych bycie nagim wiązało się z nieuchronnym zmarznięciem. Trudno powiedzieć, czy ludzie kochali się pod kołdrami dlatego, że byli skrępowani, czy po prostu po to, by nie zziębnąć.
          Język był odpowiednikiem lodowatej łazienki. Rządził w nim eufemizm.

J. Diski, Lata sześćdziesiąte, przeł. M. Płaza, wyd. Officyna, Łódź 2013, s. 50-51.




   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

un blog se alimenta de tus comentarios. Haz uno! :)