wtorek, 10 lutego 2015

Samotność Portugalczyka


           Ale choć turyści są częścią składową każdego popularnego miasta, to nie da się ukryć, że mącą nieco jego prawdziwy wizerunek. Lizbonie nadają dynamiczności i nerwowości. Prawdziwe życie portugalskiej stolicy przypomina jednak bardziej powolne ruchy Marii, staruszka i pucybuta niż gorączkowe przemieszczanie się turystów z jednego punktu widokowego do drugiego. Więcej tam spoczynku niż pobudzenia. Dlatego staram się wymazać turystów z obrazu Lizbony. (...)
            Turyści w zderzeniu z Lizboną i tak są bezsilni. Wim Wenders w filmie Lisbon Story wyznał, że im bardziej przypatrywał się miastu, tym bardziej się ono cofało. Jakby cząstkę chciało zostawić dla siebie. Zrozumiał, że nie da się poznać go do końca, jeśli nie jest się Portugalczykiem. I trzeba się z tym pogodzić. Podróżnik zawsze tylko prześlizguje się po ciele obcego miejsca, rzadko kiedy trafi na nerw, który poprowadzi go głębiej. Pozostaje przyglądanie się. Dlatego gdy momentami Lizbona lub jej mieszkańcy nie chcieli się przede mną otworzyć, nie naciskałam. Patrzyłam na nią i próbowałam ogarnąć. Obraz za każdym razem układał się inaczej. Jak dowolnie wybrany zestaw azulejos. Mozaika.
Iza Klementowska, Samotność Portugalczyka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2014, s. 194-195.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

un blog se alimenta de tus comentarios. Haz uno! :)