Ktoś, kogo pokochasz w całej rozpaczy konającego serca, ktoś, bez kogo nie potrafisz żyć – już jest w pobliżu, spotykasz go, gadasz z nim, spoglądasz nań i jeszcze nie wiesz, że spoglądasz w otchłań, spierasz się z przeznaczeniem. Spotkałeś los, i to los definitywny – zostało ci tyle, że nie zdążysz się odkochać.
Jerzy Pilch, Zuza albo czas oddalenia, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2015, s. 15.
Ciągle mi się wydawało, że jest. Dbałem o to, by
kobiety, z którymi byłem – były ze mną w sensie ścisłym. To znaczy na
okrągło, przez dwadzieścia cztery godziny bez przerwy. Wspólne spacery,
obiady i czytanie gazet. Wspólna fizjologia, te same choroby, ten sam
zapach ciała, jednaki rytm oddechu.
Teraz piętnuje się takie związki. Nie można wchodzić sobie na głowę,
to czysta toksyka, nawet w amoku miłosnym nie wolno tłumić potrzeb
drugiego człowieka, najbardziej kochająca się para musi dbać
o margines – i to spory margines – wolności etc., etc.
Otóż albo jesteśmy parą, albo nie. Jak jesteśmy, to nie tylko włazimy
sobie na głowę, ale też na ramiona, piersi, tułów, ręce, nogi, płuca,
nerki, serce, też na flaki, mózg, ślepą kiszkę. Do zesrania, uduszenia,
utraty wszystkiego – swoistości, indywidualności i wolności zwłaszcza.
Nie ma dystansu, respektu i innych klęsk – jest wzajemne pożeranie
siebie. Jeśli szczerze kochasz, w zasadzie cię nie ma. Twoje ciało po
katastrofie, którą jakimś cudem przeżyłeś, zmieszane z jej szczątkami –
co jest czyje? Twoja dusza z tamtą połączona nie zna dokładnie swoich
granic. Konieczny nie tylko dwuosobowy sedes, ale i trumna. Prawdziwa
miłość ma wysoką temperaturę i z lekka cuchnie rozkładem. Prawdziwa
miłość to szaleństwo – para szaleńców pielęgnujących niezależność? Ani
szaleństwa, ani miłości, ani niezależności. „O każdej dobie będę ja przy
tobie” – oto dewiza tych, co po staremu wierzą w niezapomnianą utratę
zmysłów, rozumu i przytomności. Albo miłość, albo wolność. Moje byłe
znają tę poezję; Zuza poznała zaledwie wstęp, i to niecały. Zasypiałem
w fotelu, budziłem się i byłem pewien tak jak zawsze: ktoś jest przy
mnie. Z kuchni dochodził jakiś szelest, nic dziwnego, ktoś przecież ze
mną mieszka. Kto? Nie jestem pewien, w której fazie życia się obudziłem.
Tamże, s. 32-33.
Można zakochać się w kobiecie, która nie lubi książek? Można, ale po co? Kto przy zdrowych zmysłach zakochuje się w kobiecie, która nie lubi książek?
Tamże, s. 110.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
un blog se alimenta de tus comentarios. Haz uno! :)